Oby takich ludzi w Polsce było więcej.
Tomasz Pilecki: Jeśli ktoś myślał, że mnie zastraszy, dopiero teraz widzi jak bardzo był naiwny
Rozmowa z Tomaszem Pileckim, redaktorem naczelnym lokalnego, bezpłatnego pisma „Głos Choszczeński, przedsiębiorcą, który od 4 miesięcy ponadto pracuje w Parlamencie Europejskim.
Rafał Bzdunek: Staje się pan ostatnio coraz bardziej znany. Pana popularność wylewa się już poza województwo zachodniopomorskie. Od lat wali pan w lokalnej prasie prosto z mostu. W policjantów, sędziów, prokuratorów. Nie ma taryfy ulgowej. Były prezes sądu w Stargardzie Szczecińskim musi pana bardzo nie lubić skoro publikacje prasowe o przestępcach z tzw. „grupy małkocińskiej” uznał, za naruszające ich godność osobistą, a pracę śledczą pana dziennikarzy za stalking. Znienawidzeni przez wszystkich dręczyciele uznani zostali za pokrzywdzonych, a dziennikarze którzy opisali ich w lokalnej gazecie za winnych. Czegoś takiego w historii wolnej Polski jeszcze chyba nie było.
Tomasz Pilecki: To prawda, sprawdzaliśmy to w Bibliotece Narodowej. I bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że za dziennikarską pracę śledczą w niepodległej Polsce jeszcze żaden sąd nie skazał dziennikarza na karę więzienia. Głupota pana Mariusza Jasiona i jego podwładnych : pani Waluś i pani Klimczak jest tak przerażająca, że nie jestem w stanie jej pojąć. Co chciała osiągnąć pani pseudosędzia gloryfikując pospolitą recydywę spod celi, czyli przestępców Jana i Irenę Z. z ul. Bolesława Chrobrego w Stargardzkie Szczecińskim i ich podstarzałego synka bandytę z Małkocina Krzysztofa Z., tego nie jestem w stanie odgadnąć. Wie pan, ja to ich „orzecznictwo po kielichu” to mam w nosie. Już tyle razy się wypowiadałem w prasie ogólnopolskiej i dla przeróżnych portali na ten temat, że już pewnie każdy zna mój stosunek do pseudowyroków pseudosędziów z pseudosądziku w sypialni Szczecina ( chodzi o Stargard Szczeciński –przyp.red.). Ja martwię się o zupełnie co innego. O całkowitą bezkarność tego motłochu sędziowskiego w całym naszym kraju . Oni autentycznie czują się bezkarni, bo ilu takich Pileckich jest w kraju?
Trzech, pięciu, no niech będzie nawet dziesięciu. Ludzie nie mają swoich biznesów, nie są zbyt odważni, mają rodziny pozatrudniane w „małych ojczyznach”, gdzie ręka rękę myje. Boją się wychylać. A takich przypadków absurdalnych, chorych wyroków jest masa. Tysiące, dziesiątki tysięcy rocznie. Mnóstwo niewinnych ludzi jest krzywdzonych przez pseudosędziów. Mają bardzo małą siłę przebicia, bo są to ludzie głównie słabo wykształceni, z małych miasteczek lub wsi, o słabych dochodach i jeszcze mniejszych wpływach. Więc nikt nie posłucha takiego Iksińskiego skazanego za coś, czego nie zrobił. My wychwytywaliśmy takie przykłady patologii lokalnego wymiaru tzw. sprawiedliwości w Stargardzie Szczecińskim. Opisywaliśmy to w prasie. Od 2006 roku. Aż lokalny wymiar tzw. sprawiedliwości się zdenerwował. I pokazał nam, że nie będzie tolerował płynącej z mediów krytyki. Kilka skazujących wyroków miało zamknąć nam usta. Ale ja mam taki charakter, że bardzo trudno mnie jest „złamać”. Więc wyroki pseudosądu w sypialni Szczecina kolekcjonuję sobie . Robią u mnie za podstawki pod kawę i herbatę ( śmiech), bo kartki są za twarde, aby iść z nimi do toalety w wiadomym celu. Dla mnie bezcenna jest przede wszystkim wdzięczność ludzi, nad którymi problemami się pochyliliśmy, którym realnie pomogliśmy w walce ze skorumpowanym stargardzkim sądem. To są konkretne osoby. Przez tych 10 lat pracy dziennikarskiej poznałem kilkadziesiąt osób, pokrzywdzonych przez stargardzki sąd. Napisaliśmy kilkadziesiąt artykułów prasowych na temat ofiar stargardzkiego wymiaru tzw.sprawiedliwości. Analiza akt spraw tych ludzi jednoznacznie wskazuje na ewidentną stronniczość pseudosędziów z tego pseudosądu. A wyroki stoją w całkowitej sprzeczności z zasadami logiki i zdrowego rozsądku nie mówiąc już o ocenie dowodów w sprawach. Ten pseudosąd to szambo. Wypowiadam to głośno i wyraźnie gdzie tylko mogę. W szczególności publicznie, aby każdy o tym wiedział. A jak podkreślił Trybunał w Strasburgu mamy wolność słowa, którą pan Jasion ze swoimi „funflami” nam ograniczyli skazując, raz jeszcze wyraźnie podkreślę NIELEGALNYM wyrokiem z 2010 roku. Więc z owej wolności słowa zamierzam jeszcze bardziej efektywnie korzystać.
Rafał Bzdunek: Poruszył pan bardzo ważną kwestię. Mianowicie odpowiedzialności za błędne decyzje sądów. Pan jest bardzo zdeterminowany, dlatego pozywa pan Polskę co rusz do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. No właśnie, pierwszy sukces już pan osiągnął. Wyrok wydany kilka lat temu bodajże przez tego sędziego, o którym pan tyle mówi – został uznany wprost: za nielegalny. Ile takich przypadków jest rocznie, ma pan jakieś dane na ten temat?
Tomasz Pilecki: Dokładnych danych oczywiście nie mam, ale skuteczność w Strasburgu osób pokrzywdzonych przez polski aparat represji sądowej jest ponad 80 – cio procentowa. Polska rocznie przegrywa kilkadziesiąt spraw. O tym się nie mówi, media głównego nurtu także przemilczają takie kompromitujące Polskę informacje. Mnie nurtuje jedno. Czy Skarb Państwa wstydzi się za skorumpowany wymiar tzw. sprawiedliwości, czy też nie. To jest, panie redaktorze, bardzo ważne pytanie. Bo przecież to nie kaloszowaty sędzia płaci za swój błędny wyrok, ale polski podatnik. Tego nie wiem, a bardzo bym chciał wiedzieć. Wielu czołowych polityków PO mówi w prywatnych rozmowach, że wymiar tzw. sprawiedliwości w Polsce to pies, który zerwał się z łańcucha. Wskazują na konieczność głębokiej reformy tej stajni Augiasza, na pracę organiczną, pracę od podstaw. Tyle tylko, że to czcze gadanie, za którym nie idą żadne, podkreślam żadne czyny. A ta tzw. sprawiedliwość to nie tylko pozostające bez żadnej, podkreślam, żadnej kontroli sądownictwo, ale także hierarchiczna, więc już łatwiejsza do nadzoru prokuratura, a także teoretycznie, całkowicie zależna Policja. Ale klasyk zarządzający MSW powiedział, że to chu…. dupa i kamieni kupa. Cenię go za szczerość. Powiedział po prostu jak jest.
Rafał Bzdunek: Przez wiele lat pomógł Pan wraz ze swoimi dziennikarzami wielu osobom. Dokładnie to sprawdziłem i lista ta jest imponująca. Nie chodzi mi tylko o nagłaśnianie spraw za pomocą lokalnej prasy. Angażował się pan też prywatnie w spawy karne, które ewidentnie były skręcane przez stargardzki sąd. Gdy widział pan, że sędziowie naginają fakty, albo wprost z ofiar robią przestępcę nagłaśniał pan takie sprawy. Nie bał się pan, że ci ludzie w końcu się za to na panu zemszczą? To przecież nierówna walka. Oni mają immunitety, nic im nie można zrobić. Prezes stargardzkiego sądu do pana dzwonił, pisał, ostrzegał by go pan nie opisywał w gazecie, w końcu groził, a gdy i to nie pomogło zaczął walić w pana wyrokami. W końcu w opinii publicznej chciał z pana zrobić przestępcę karanego za…znieważenie w prasie gangstera po odsiadce w kryminale. Mało było panu dowodów, że ten człowiek nie cofnie się przed niczym?
Tomasz Pilecki: No dobrze, ma Boga, czyli co? Mamy chować głowę w piasek, żeby się nie narazić panu pseudosędziemu który intelektualnie nie nadaje się nawet do pracy jako nalewacz benzyny? Mamy w gazecie publikować peany na rzecz pana ex prezesa z Lipnika? Że ładny, że mądry, że sprawiedliwy, kiedy jest to ewidentna nieprawda? Przyłączyć się do nagonki na niewinnych ludzi - podsądnych- tylko dlatego, że nie mamy odwagi, by przeciwstawić się większości? W większości, panie redaktorze, jest siła. I dużo łatwiej jest okładać kogoś kijem gdy za plecami mamy tłum. Samemu już nikt tak odważny nie jest. Ja z natury zawsze staję po stronie słabszych, którzy nie są w stanie się obronić. My nie uprawiamy dziennikarstwa laurkowego, a twardo stąpamy po ziemi. Opisujemy fakty, a nie kreujemy fakty. I to się nie podoba się „nieomylnym”.
Rafał Bzdunek: Co kierowało stargardzką prokuraturą i tamtejszym sądem, że kilka rodzin nękanych przez lata przez bohaterów państwa publikacji prasowych: Irenę i Jana Z. ze Stargardu i ich syna Krzysztofa Z. z Małkocina pozostawili na lodzie.?Prokurator Arkadiusz Wesołowski umorzył śledztwa, a sędzia Halina Waluś prywatne akty oskarżenia osób nękanych przez stalkerów Zakrzewskich rozjechała walcem. Wyżywała się na sądowej sali nad ofiarami Zakrzewskich, nazywała ich „symulantami”. A oprawców przepraszała za… pańskie publikacje prasowe i za to, że…nie mogli przez to spać w nocy.
Tomasz Pilecki: (Śmiech). Przepraszam panie redaktorze. Mój śmiech jest tu niestosowny. Ktoś pomyśli, że bawi mnie cierpienie ofiar tych psychopatów z Chrobrego. Ja śmieję się z czegoś innego. Ilekroć ktoś mi przypomina Waluś, tylekroć zawsze wybucham śmiechem. Ta pseudosędzia nazwała mnie i koleżankę, która ten artykuł pisała „wysoce zdemoralizowanymi przestępcami, którzy zasługują na izolację penitencjarną w więzieniu, aby już nigdy nie skrzywdzili w prasie takich ludzi jak Irena i Jan Z.”. Ten zwrot „skrzywdzić w prasie” jest tak zabawny, że nie mogę się powstrzymać od śmiechu. Albo ta pseudosędzia ma lekkie odchyły na umyśle, albo naprawdę jej było przykro, że przez publikacje prasowe dwóch starych zwyrodnialców nie mogło w nocy spać. Gdy czytałem uzasadnienie wyroku łzy ciekły mi ze śmiechu. Naprawdę.
Rafał Bzdunek: To raczej tragiczne, a nie śmieszne . Niekaranych dziennikarzy chcieć wysłać na rok za kraty bo ośmielili się opisać w gazecie cierpienia ludzi, ofiar Zakrzewskich. Nękanych przez nich przez wiele lat. Przekroczenie dozwolonej krytyki? Nękanie w mediach? A czy sędzię Waluś zastanowiła kondycja psychiczna ofiar Zakrzewskich? Już nie mówię o tym, że Zakrzewski w odwecie za te publikacje poprzebijał panu koła w samochodzie i powybijał szyby w domu, a jego syn odwiedził pana w redakcji z siekierą. Do dziś nie zostali za to rozliczeni.
Tomasz Pilecki: Widzi pan, pani Walusiowa i Klimczakowa uznały, że to moja wina, że bandyta z Małkocina poprzebijał mi koła w aucie, i chciał mnie załatwić siekierą. Bo go zdenerwowałem publikacją prasową (śmiech) . Tak samo jak winnych uznała ofiary Zakrzewskich. Bo gdyby nie buntowały się, że stary Zakrzewski gania zimą ich dzieci z wężem z wodą, rzuca w ludzi kamieniami, albo bije kobiety pięścią, to by ich dalej nie dręczył. No nie rozumie pan, czy udaje? (śmiech)
Rafał Bzdunek: Przecież to się w głowie nie mieści
Tomasz Pilecki: Witamy w stargardzkim sądzie (śmiech)
Rafał Bzdunek: Dlaczego nikt ze stargardzkiego sądu nie odpisuje na pytania dziennikarzy? Bardzo chciałem poznać opinię nowego prezesa sądu w Stargardzie na ten temat. Niestety odmówił wypowiedzi. Na pisemne zapytania też nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Komunikat od rzecznika Sądu Okręgowego w Szczecinie Michała Tomali jest lakoniczny – rzecznik sądu, nie komentuje orzeczeń sądowych.
Tomasz Pilecki: No i?
Rafał Bzdunek: No dlaczego tak się dzieje?
Tomasz Pilecki: No bo Tomala i jego koledzy komentują tylko wypowiedzi do Interwencji (śmiech). Panie redaktorze, bądźmy poważni, przecież oni są bombardowani pytaniami z całej Polski. Lecz nie dlatego nie odpowiadają na nie, bo nie mają czasu, lecz z pogardy. Dla dziennikarzy, dla nas wszystkich. Jakby wiedzieli, że ktoś będzie pisał pozytywnie o ich pseudoorzecznictwie, to by chętnie odpowiedzieli. Oni nie mają cienia wyrzutów sumienia za to co zrobili. I ja nie mówię o sobie, nie chcę z siebie robić męczennika, choć dla każdego normalnego człowieka to by było traumatyczne przeżycie. Dowiedzieć się po 10 latach pracy dziennikarskiej, teczce podziękować, wyróżnień i odznaczeń za społeczną pracę - że się jest zdemoralizowanym przestępcą którego Walusiowa z Klimczakowi będą resocjalizowały za kratami ( śmiech). Mi najbardziej żal jest ofiar tych zwyrodnialców. Bo one cierpiały podwójnie. Pierwszy raz gdy zwyrodnialcy Irena i Jan Z. ich przez wiele lat dręczyli i nękali, a drugi, gdy pseudosąd uznał, że bardzo dobrze, że ich nękali i dręczyli, bo jakby nie zasłużyli to by ich Zakrzewscy nie nękali.
Rafał Bzdunek: Zakrzewski z Małkocina nadal pana szkaluje w Internecie? Nadal wysyła wulgarne smsy, maile listy z pogróżkami? Dalej tworzy fałszywe profile pana, pana dziennikarzy i pana gazet na przykład na facebook’u? Dalej nazywa pana bandytą, złodziejem, oszustem, uciekinierem z więzienia?
Tomasz Pilecki: Jeszcze pan zapomniał o „nielegalnych” gazetach i „licznych przestępstwach gospodarczych oraz tym co najbardziej mnie bawi czyli „w więzieniu nie siedzi, liści nie grabi, grzywien nie płaci, chatę postawił, kpi z sądu, prokuratury i nawet urzędu skarbowego” ( smiech).A tak na poważnie, powiem panu, że pałeczkę lidera w stalkingu przejmuje jego 75-letnia mama o pseudonimie Wolna Europa (śmiech). Ta, która przy zgaszonym świetle na palcach w nocy podsłuchiwała swoich sasiadów i robiła z tego notatki (śmiech). Taki pseudonim nadał jej sąsiad, który mieszka naprzeciwko jej, a którego od kilku lat stalkinguje anonimami, które wrzuca mu do skrzynki na listy. W tamtym tygodniu siedziałem w ogródku i zadzwonił telefon. Odbieram a to była Zakrzewska. Przywitała mnie całą paletą wyzwisk, przekleństw i jeszcze powiedziała, że za te artykuły w gazecie co je pisałem jej synek Krzysiu obleje mnie benzyną, podpali i wrzuci do Wisły. Tylko skąd ona tu Wisłę znajdzie? (śmiech).
Rafał Bzdunek: Pan potrafi się z czegoś takiego śmiać? Przecież ta kobieta powinna siedzieć za to w więzieniu.
Tomasz Pilecki: Panie redaktorze, ale ja się z panem zgadzam. Oni wszyscy z synkiem i córeczkę powinni siedzieć w więzieniu i to od wielu, wielu lat. Tyle, że kto niby ma tam ich posadzić? Prokurator Wesołowski, który pozostaje z synkiem tej 75-letniej psychopatki na telefonicznej „gorącej linii”? A może panie z sądu: Walusiowa i Klimczakowa, które tak bardzo bolały nad tym, że stara recydywa po nocach nie może spać bo źli dziennikarze tak dotkliwie ich skrzywdzili w prasie? (śmiech), a może Jasion, który listem gończym ścigał dziennikarza za to, że odważył się nie stawić na sprawie karnej wszczętej z urzędu przez prokuratora za…naruszenie w artykule prasowym dóbr bandyty Jana Z. byłego więźnia ZK Goleniów? No bądźmy poważni panie redaktorze. Ci przestępcy pozostaną bezkarni do swych ostatnich dni życia. Stargardzki sąd już tak ma, że chroni bandytów, a ściga ich ofiary.
Robert Bzdunek: Stargardzki wymiar sprawiedliwości w odwecie za pańską odważną działalność publicstyczną gnębił także pana rodzinę. Co jej zarzucano?
Tomasz Pilecki: A masę bardzo ciężkich przestępstw (śmiech). Żona według stargardzkiej policji to taka cicho-ciemna, bo dziećmi się tylko zajmuje a dwie fury pod domem stoją. I nie tam jakieś dwudziestoletnie, a całkiem nowe (śmiech). Więc ją wezwano do wydziału walki z korupcją i przestępstwami gospodarczymi, aby się wytłumaczyła czemu dwie fury pod domem stoją (śmiech). Kiedyś policjanci z tegoż bardzo zasłużonego wydziału z nieodżałowaną panią Marczyńską odwiedzili nas w domu celem…obejrzenia domu na okoliczność…tego, czy przed 30 – stką można mieć tak wyposażony dom (śmiech).
Robert Bzdunek: I co uznali?
Tomasz Pilecki: Że nie można (śmiech). Więc poszli tropem dalej i odwiedzali wszelkie nieruchomości które wówczas jeszcze stały na mnie. Nawet za granicę chcieli jechać. Bo tam też coś mam. Nawet taką budkę z desek, wartą góra 5 tys. zł, którą szumnie w protokole nazwano „pawilonem handlowym” odwiedzili na rynku w Stargardzie Szczecińskim. I pytali czy tego się też dorobiłem z dziennikarskiej pracy: 7 Dni Powiatu Stargardzkiego i Głos Choszczeński. Ja z tego miałem niezły ubaw, żona olała ich całkowicie, więc zaczęli kontrolować moją mamę.
Robert Bzdunek: A ta co zrobiła złego?
Tomasz Pilecki: W okresie pół roku na jej konto wpływały duże sumy pieniędzy i tego samego dnia były wypłacane. Poza tym mamusia bardzo się ich zdaniem wzbogaciła, bo poprzepisywałem na nią to i owo. Tak na wszelki wypadek (śmiech). Prawa jazdy mama nie ma, ale dwa auta ma (śmiech). I dwa mieszkania (śmiech). I dom. Po prostu bogata emerytka (śmiech)
Robert Bzdunek: A to jest karalne?
Tomasz Pilecki: No nie, dlatego ja się z tego śmieję panie redaktorze, bo „fachowcy” zabrali się do tego od d…. strony. Zamiast najpierw się porządnie przygotować. Poza tym mamusia zdaniem „śledczych” dorabiając w jednym z samorządowych urzędów, ujawniła…tajemnicę państwową. Co prawda sam szef tej jednostki powiedział, że nic takiego nie miało miejsca, ale śledczy cały czas uznawali inaczej. Kiedy musieli umorzyć sprawę ze względu na nie udowodnienie mojej mamie tych „haniebnych” przestępstw mieli powiedzieć, że „i tak coś na panią znajdziemy” (śmiech).
Robert Bzdunek: Pana niezłomność, walka z niesprawiedliwością, przestępczością i urzędniczą patologią zasługuje na wyjątkowe uznania. Życzę zatem Panu aby Pana działania zyskiwały coraz większy rozgłos i zaskarbiały coraz większą sympatię u ludzi. Dziękuję za rozmowę
Tomasz Pilecki: Serdecznie dziękuję i życzę wszystkim wszystkiego najlepszego.