ING Bank Śląski to mafia |
![]() |
![]() |
![]() |
41-letni Mariusz G. był dyrektorem Banku Śląskiego. W tym czasie pomógł wyłudzić 130 tys. zł kredytu członkom zbrojnego gangu Michała K., ps. Pasek. Później, za pożyczone 100 tys. zł, gangsterzy odkupili od Mariusza G. siłownię. Kredytu oczywiście już nie spłacili. Został zatrzymany już jako dyrektor innego banku - Inwest Banku, przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Jak widać mafia Banku Śląskiego ma się nadal dobrze. Co mówią obywatele o Banku Śląskim - zobacz też - kliknij.
Zobacz co pisaliśmy my. - kliknij w 2000 do 2007 r. Bank Śląski podrabiał umowych rachunku bankowego, fałszując pobrania i dowody wpłaty J. Jachnika, by chronić wielomilionowe odszustwa swego przyjaciela przedsiębircy, a także Krzysztofa Musialskiego, aby chronić katowicka mafię paliwową. DOWODY
w 2003 r. Z prywatnych kont Banku Śląskiego w Sosnowcu za pośrednictwemdyrektorki wyparowało kilkaset tysięcy zł. Poszkodowanychjest co najmniej kilkanaście osób, które w zeszłym roku założyłykonta w sosnowieckim oddziale Banku Śląskiego. Wpłaciły na nie od10 do 140 tys. zł. Pod koniec roku okazało się, że większośćgotówki zniknęła. Sprawę ujawnił wczorajszy "SuperExpress". Prokuratura Okręgowa w Katowicach już wszczęłaśledztwo w tej sprawie. W ciągu kilkunastu najbliższych dni możnasię spodziewać, że zostaną zatrzymane osoby podejrzane o kradzież.... w 2004 r. we Wrocławiu
Klientowi oddziału Banku Śląskiego we Wrocławiu zginęły pieniądze na koncie. Ktoś ściągnął mu tę kwotę, wybierając gotówkę z bankomatu. Czy w mieście znów grasują bankomatowi przestępcy? Poszkodowany mężczyzna zorientował się, że coś jest nie tak, gdy sam chciał wybrać gotówkę. Dowiedział się wówczas, że nie ma środków na koncie. Gdy poszedł do banku wyjaśnić nieporozumienie, usłyszał od pracownicy, że przecież niedawno wyczyścił konto w bankomacie na pl. Grunwaldzkim. Problem w tym, że mężczyzny na pl. Grunwaldzkim tego dnia w ogóle nie było. Klient zapewniał też, że nikomu nie udostępniał kodu PIN, a karty ma cały czas przy sobie. Bank wszczął wewnętrzne dochodzenie - wtedy okazało się, że wrocławianin padł ofiarą kradzieży. Prawdopodobnie takich pokrzywdzonych klientów jest więcej. dostaliśmy natomiast pisemne stanowisko w tej sprawie. Czytamy w nim: "Policja obecnie prowadzi postępowanie śledcze zmierzające do wykrycia grupy przestępczej, która działała na terenie Wrocławia. Bank współpracuje z prowadzącymi postępowanie i udziela wszelkich niezbędnych informacji, które mogą pomóc w ujęciu sprawców". - Podejrzewamy, że w grę wchodzi kopiowanie pasków magnetycznych - mówi Edyta Bracik, zastępca rzecznika prasowego ING Banku Śląskiego. W biurze prasowym banku nie chcą zdradzić, ilu klientów padło ofiarami przestępstwa i jakie sumy stracili. - To tajemnica bankowa – słyszę
w 2004 r. - w Gliwicach także. Kilka dni temu podczas z konta jednej z gliwickich firm zniknęły 32 tys. zł . Odnalazły się na koncie bezrobotnego stolarza. - Włamał się tam przez internet albo system zwariował i sam dokonał przelewu - spekulują policjanci, którzy badają, czy było więcej takich przypadków. Jeszcze nie wiedzą, czy to był przypadek jednostkowy, czy też pieniądze zginęły również z innych kont. Czekają na sygnały w tej sprawie. - Liczymy też na współpracę z bankiem - mówi jeden z oficerów śląskiej policji. - Najpierw system pokazał, że nasze wypłaty spłynęły, potem kasa nagle zniknęła i po kilku godzinach pojawiła się ponownie - mówi jeden z policjantów.
w 2004 r. kolejny dyr, Banku Śląskiego w Sosnowcu wyprowadza pieniądze Aleksandra W., dyrektorka sosnowieckiego oddziału Banku Śląskiego, została oskarżona o oszustwa i ujawnienie tajemnicy bankowej.Przez jej działalność z kont klientów banku ? wyparowało? ponad 2,8 mln zł.Mężczyzna, który z nią współpracował, jest podejrzany o próbę prania brudnych pieniędzyRazem z Aleksandrą W., dyrektorką sosnowieckiego banku, na ławie oskarżonych zasiądzie współpracujący z nią Grzegorz U. Mężczyzna jest podejrzany o próbę oszustwa oraz usiłowanie prania brudnych pieniędzy. Nic więcej nie mogę powiedzieć, bo jego uzasadnienie zostało objęte klauzulą niejawności - powiedział wczoraj prokurator Leszek Goławski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach
w 2005 r. dyrektorka Banku Śląskiego w Kostrzynie Wielk. wyłudza kredyty i trafia do
W wyłudzenia kredytów zamieszani są pracownicy i klienci tej placówki - razem 71 osób. Funkcjonariusze zatrzymali w czwartek Marię W. w jej domu w Poznaniu.Sąd Rejonowy wydał wczoraj decyzję o jej aresztowaniu na trzy miesiące:- Zarzuty dotyczą wyrządzenia szkody wielkich rozmiarów - wyjaśnia nadkomisarzZbigniew Miękisiak z Komendy Wojewódzkiej Policji. Policjanci z wydziału do walkiz korupcją rozbili 71-osobowa grupę wyłudzającą kredyty.W jej skład wchodzili byli pracownicy banku.Głównymi podejrzanymi są inny dyrektor oraz dwie pracownice.Apelacyjna w Poznaniu, która nadzoruje to śledztwo, zabezpieczyła ok.miliona złotych ich majątku, ustanawiając hipoteki na ich nieruchomościach.Wobec dwóch podejrzanych sąd zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 150 tys. zł.Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Włodzimierz Świtoński wyjaśnia, że pracownicy banku w latach 2000-2003 udzielali kredytów, naruszając wszelkie procedury bankowe i fałszując dokumenty. - Szczegółów nie możemy ujawnić, bo śledztwo toczy się dalej - mówi.
w 2005 r
Kolejna pracownica wyprowadza 200 000 zł. 51-letnia kobieta była jednym z najbardziej doświadczonych i zaufanych pracowników Banku Śląskiego. Pracowała w nim od 1989 r.
Żródło: Gazeta Wyborcza.
w 2007 r. w Częstochowie Na trzy miesiące trafił do aresztu 35-letni doradca finansowy z częstochowskiegooddziału ING Banku Śląskiego. Podejrzany jest o to, że z kont klientów zgarnął conajmniej pół miliona zł.W ubiegłym tygodniu na policję zgłosiła się mieszkanka Częstochowy,z konta zniknęły pieniądze. Policjanci ustalili, że to jej doradca finansowy -35-letni pracownik banku - najpierw podrobił podpis klientki, potem wpłacałz jej konta pieniądze. Od czerwca 2006 do kwietnia tego roku zagarnął 165 tys. zł.Mężczyzna przyznał się do winy, został aresztowany. Zdaniem policji 35-latekokradł też innych klientów banku, którzy do tej pory niczego się nie domyślaliW sumie może to być ponad pół miliona zł.także w 2007 r. w tej samej Częstochowie
Tajemnicza szajka naraziła częstochowskich klientów ING Banku Śląskiego na poważne kłopoty. Skopiowała dane z kart płatniczych, by wydać pieniądze w USA, Tajlandii i Ekwadorze. Zanim bank się połapał, kilkudziesięciu osobom ubyło z kont po kilka tysięcy złotych. Pani Joanna wybrała się do sklepu. Za zakupy chciała zapłacić kartą, ale ekspedientka należności nie przyjęła: karta okazała się nieaktywna. Po sprawdzeniu konta okazało się, że pieniądze z niego zostały - za pośrednictwem tej właśnie karty - wydane w Tajlandii. Tyle że pani Joanna w tym kraju nigdy nie była. Moją znajomą oskubali na 4,5 tys. zł - ostrzega za pośrednictwem "Gazety" Czytelnik. - Klasyczny skimming. Jeśli ktoś korzystał z bankomatu Banku Śląskiego przy ul. Berka Joselewicza w Częstochowie, może mieć kłopoty. Rzeczywiście skanowali - czasem kamerę, czasem nakładkę na klawiaturę, skanuje dane z paska magnetycznego karty płatniczej, odczytuje PIN, kopiuje dane i używa karty. w Częstochowie - przyznaje Miłosz Gromski z biura prasowego ING Banku Śląskiego. - Skanowanie odbyło się między wieczorem 29 czerwca a wieczorem 30 czerwca Z bankomatu skorzystało w tym czasie kilkaset osób. dużo transakcji kartami z Częstochowy odbywa się w USA, Tajlandii i Ekwadorze. Bankowcy zaczęli sprawdzać dalej, trafili na ślad skanowania. Natychmiast zastrzegli karty wszystkich, którzy w podejrzanym czasie korzystali z bankomatu przy ul. Berka Joselewicza, a właściwie to już przy placu Daszyńskiego (oddział banku ma siedzibę na rogu). W przypadku około 40 osób zastrzeżenie odbyło się za późno, oszuści już zdążyli skorzystać z kart. - żeby nie mieli przykrej niespodzianki podczas zakupów - informuje Gromski. - Nowe karty już zostały do nich wysłane, w tym tygodniu powinny dotrzeć do adresatów. Dzwonimy także do osób, których konta zostały okradzione, żeby jak najszybciej zgłosili nam reklamacje. Każdą z nich rozpatrzymy najpóźniej w osiem, dziewięć dni, Wtedy pieniądze wrócą na konta. Normalnie rozpatrywanie reklamacji trwa dłużej. bankowego, a kilkanaście z nich dotyczyło bankomatów należących do ING Banku Śląskiego. banku jeszcze nie dotarło. Na razie policjanci z komisariatu III prowadzą sprawę zgłoszoną przez kobietę okradzioną na 4,5 tys. zł. - Jeśli podobnych zgłoszeń będzie więcej, nie wykluczamy objęcia wszystkich pokrzywdzonych jednym wspólnym śledztwem w tej sprawie. płatnicze, ryzykuje karę więzienia od 5 do 25 lat.
w 2007 r.
Jak wypływały dane klienta z Banku Ślaskiego? Internauci: Po kilka razy w tygodniu dzwonią do mnie jacyś goście z różnych banków i mówią: ?Panie prezesie, panu należy się złota karta?. Karty kredytowej nie chciałem, ale ją przysłali i ściągają opłaty z konta. Rzecznik banku: Nie łamiemy prawa. Zakładasz firmę? Za rejestrację płacisz w magistrackim okienku? Uważaj, tego samego dnia może do ciebie zadzwonić pracownik banku, oferując listę usług - ostrzegaliśmy w sobotę. Opisaliśmy historię pani Moniki, która założyła firmę, zapłaciła 100 zł w bankowym okienku w magistracie i tego samego dnia w domu odebrała dwa telefony od pracowników ING Banku Śląskiego. bankowej, bo informacje dotyczące klientów nie wydostały się poza bank - twierdzi rzecznik Piotr Utrata. - Korzystanie z publicznie dostępnych danych przedsiębiorców nie jest zabronione. Mogę jedynie przeprosić za nadgorliwość pracowników filii, którzy dzwonią do ludzi, zanim dane o rejestracji firmy zostają upublicznione.
w 2008 r.
Dojrzewa do buntu w sieci placówek partnerskich banku ING. Co najmniej dziewięciu partnerów już rozstało się z bankiem, a kilkunastu taki krok rozważa. ING w całym kraju ma grubo ponad 400 placówek, z tego aż 87 placówek prowadzą prywatni biznesmeni na zasadzie franczyzy. ustawił poziom prowizji. Partnerzy skarżą się też, że bank wprowadził ich w błąd, pokazując przed
Maciej Samcik: Jak pan poradzi sobie z buntem partnerów? zawyżone po stronie przychodów założenia biznesplanu? symulacją, jak może wyglądać dochodowość placówek przy określonych założeniach. Każdy z partnerów dostał arkusz kalkulacyjny z założeniami modelu, do którego mógł wpisać dowolne liczby i testować, przy jakim poziomie przychodów osiągnie zysk. Uważam, że nie wprowadziliśmy nikogo w błąd, ale reagując na sygnały partnerów, zmieniliśmy formę prezentacji danych. Źródło: Gazeta Wyborcza
w 2009 r.
Katowicki Holding Węglowy złożył w sądzie pozew przeciwko ING Bankowi Śląskiemu i zażądał unieważnienia umów na tzw. opcje walutowe. Spółka przekonuje, że bank nie poinformował jej o wszystkich zagrożeniach wynikających z tego typu transakcji. Sprawa stała się głośna wiosną tego roku, gdy media poinformowały, że spółki węgloweOtrzymaliśmy od banku zapewnienie, że nigdy nie zamierzał składać wniosku o ogłoszeniebankructwa holdingu i wierzymy w te deklaracje - mówi Stanisław Gajos, prezes KHW.Potwierdza jednak, że Holding złożył przeciwko ING Bankowi Śląskiemu pozew w sądziei domaga się unieważnienia umów na opcje. Zdaniem prezesa Gajosa, bank przysporządzaniu umów nie dochował staranności i nie poinformował pracowników KHW owszystkich zagrożeniach wynikających z tego typu transakcji. - W niektórych przypadkachnasi ludzie zostali nawet wprowadzeni w błąd - mówi prezes Gajos i dodaje, że terminrozprawy nie został jeszcze wyznaczony. - Zależy nam, by odbyło się to jak najszybciej -zapewnia.201051-letnia pracownica była jedną z kilkunastu osób, które miały dostęp do tajnych kodów i haseł, otwierających wewnętrzne konto banku. W ciągu trzech lat przelała z niego na swoje prywatne konto 200 tys. zł. Kradła, kiedy potrzebowała pieniędzy na fryzjera, kosmetyczkę albo nowe buty.51-letnia kobieta była jednym z najbardziej doświadczonych i zaufanych pracowników Banku Śląskiego. Pracowała w nim od 1989 r.
- Należała do wąskiego grona osób, które znały hasła i kody dostępu do wewnętrznego konta banku i mogły dokonywać przelewów znajdujących się tam pieniędzy - tłumaczy komisarz Magdalena Szymańska-Mizera, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Nikt nie wiedział, że kobieta wykorzystuje swoje uprawnienia do kradzieży. Ustalono, że w latach 1998-2001 przelała na swoje prywatne konto 200 tys. zł. Działała jednak bardzo sprytnie. Przelewy były częste, ale na niewielkie kwoty - od 200 do 500 zł. - Kobieta liczyła, że dzięki temu nikt nie zauważy kradzieży - mówi jeden z oficerów śląskiej policji.
Kobieta okradała bank do 2001 r., potem przestała. Dwa lata później w trakcie restrukturyzacji zatrudnienia zwolniono ją z pracy. - Wtedy też w banku przeprowadzono wewnętrzną kontrolę, która wykazała, że kobieta dokonała 181 nielegalnych przelewów - mówi kom. Szymańska. Przedstawiciele banku zwrócili się do 51-latki, aby zwróciła pieniądze. Kiedy odmówiła, zawiadomili policję, zmienili też system zabezpieczeń i kontroli transakcji. Wczoraj kobieta została zatrzymana przez oficerów zwalczających przestępczość gospodarczą. Nieoficjalnie wiadomo, że przyznała się do kradzieży. - Wydawałam tę kasę na własne potrzeby, moja rodzina nie ma z tym nic wspólnego - stwierdziła. Wczoraj katowicki sąd aresztował ją na trzy miesiące. Na poczet przyszłej kary policja zabezpieczyła należącego do niej kilkunastoletniego poloneza. Dodatkowo kilka godzin po zatrzymaniu kobiety jej mąż przyniósł na komendę 100 tys. zł w gotówce. Nie chciał powiedzieć, skąd je wziął. Afery kryminalne w Banku Śląskim W 1999 r. szefowa katowickiego oddziału banku zgłosiła napad, którego nie było. Na fikcyjnych złodziei chciała zwalić debet w wysokości 60 tys. zł. Pieniądze sama ukradła. Z kolei szefowa sosnowieckiego oddziału banku pomagała przestępcom, którzy z kilkudziesięciu kont wypłacili blisko dwa miliony złotych. Podziękowanie pracownika ING Banku Śląskiego dla Stowarzyszenia Przeciw Bezprawiu KLIKNIJ
|