Co roku dochodzi od 75 do 100 tys. tzw. pomyłek sądowych |
![]() |
![]() |
![]() |
niedziela, 17 października 2010 17:23 |
W tygodniku Przekrój (38/2010) poruszająca publikacja Małgorzaty Święchowicz pt. "Skazani za nic". Tekst o ludziach uwięzionych przez pomyłkę. Zobacz jedną z nich. "Raz, dwa, trzy, mordercą jesteś ty! - zaczyna autorka. - Bywa, że taka wyliczanka zastępuje myślenie prokuratury lub sądu. I nawet kiedy zdejmą ci kajdanki, nie zetrzesz z siebie piętna przestępcy". Co roku w polskich sądach zdarza się od 75 do 100 tys. pomyłek orzeczniczych. Ile dokładnie, nie wiadomo. W statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma takiej rubryki. Resort zauważa tylko te przypadki, kiedy osobom niesłusznie zatrzymanym, aresztowanym lub skazanym uda się wywalczyć odszkodowanie (za zarobki utracone w czasie odsiadki) lub zadośćuczynienie (za cierpienie moralne). Do służbowych sprawozdań trafiają więc wyłącznie ci, którzy szczęśliwie dotrwali do uznania roszczeń.
Oficjalnie problemu nie ma. A przynajmniej jest tak niewielki jak liczba osób, które po długiej gehennie doczekały przyznania rekompensaty. W ostatnich trzech latach (2007-2009) pieniądze wypłacono 896 osobom. W sumie 19,6 mln zł. Szykuje doktorat na temat niesłusznych skazań, bada przypadki bezpodstawnych aresztów. Od razu rzuciła mu się w oczy ta łatwość wypuszczania na cały kraj informacji, że "policja zatrzymała sprawcę", albo "prokurator przedstawił sprawcy zarzut". - Na litość boską! - woła. - Zatrzymanie nie jest dowodem winy! Zarzut to nie wyrok! Prokurator to nie sędzia! Zresztą i jeden, i drugi mogą się pomylić. W minionym roku w aresztach i więzieniach w proteście przeciwko działaniom prokuratur i sądów okaleczyło się, głodziło lub próbowało popełnić samobójstwo 60 osób. - Skazanie naznacza. Ofiary pomyłek sądowych żyją z tym ciężarem w poczuciu krzywdy i wstydu - zauważa Maria Ejchart, prowadząca Klinikę Prawa "Niewinność" przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zgłaszają się tam ludzie mający poczucie, że sprawiedliwość nie jest wobec nich sprawiedliwa. - Niestety, nie ma prawnych mechanizmów, które całkowicie wykluczyłyby pomyłki - tłumaczy profesor Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Można byłoby ograniczyć błędy, gdyby wszyscy: policjanci, prokuratorzy, sędziowie dobrze wykonywali swoją robotę. No i żeby nie mieli pecha. W niektórych sprawach dochodzi do szczególnego zbiegu okoliczności. - Mamy dostatecznie rozbudowany system nadzoru i wizytacji - uważa Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. - Jeżeli prokuratorowi zdarzyłoby się "rażąco naruszyć przepisy prawa", może odpowiedzieć za to dyscyplinarnie. - Nie słyszałem o takim przypadku - mówi też prof. Filar. Mecenas Chojniak zalecałby też ostrożność wobec dowodów z okazania (ofiara staje za lustrem weneckim i spośród osób ustawionych w szeregu ma wskazać sprawcę). Karniści szacują, że w 4 przypadkach na 10 wzrok ofiary skupia się na niewinnym. Opisane w artykule ["Skazani za nic" - przypisek mój] przykłady są niepodważalne, udokumentowane. Wszystkie dotyczą osób, co do których wymiar sprawiedliwości oficjalnie zmienił zdanie, przyznał się do pomyłki, a nawet przeprosił. Tyle że przedtem nieodwracalnie zrujnował im życie. A mnie najbardziej przeraża całkowita bezkarność sprawców ewidentnych pomyłek, jeśli są to policjanci, prokuratorzy czy sędziowie. Pozostają oni nietykalni nawet wtedy, gdy zebrane przeciwko nim dowody popełnienia skandalicznego błędu (równoznacznego z przestępstwem) świadczą o ich - funkcjonariuszy publicznych - winie. Horror? Masakra! Źródło: http://adam-klykow.blog.onet.pl/
Komentarze (0)
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze!
Joomla components by Compojoom
|