Przestępcza spółdzielnia prokuratora Gajka Drukuj
sobota, 08 września 2018 17:33

W sprawie Łukasza K. od początku nic się nie kleiło. Skoro sam był największym beneficjentem handlu narkotykami na terenie zakładu i dostarczał razem ze Sławomirem U. towar do "Mańka" i innych osadzonych, to dlaczego doprowadził do ich zatrzymania? W ten sposób sabotowałby własny "biznes", na którym rzekomo zarabiał krocie. Prokuratura nie ustaliła też skąd K. miałby brać towar. Nie wiadomo, gdzie miałby go składować. Nie znaleziono żadnego śladu przelewów pieniężnych, które świadczyłyby o nielegalnej działalności. Nie prowadził też żadnej korespondencji mailowej z Mańkiem, choć ten kontaktował się w taki sposób ze Sławomirem U. Prokuratura nie dysponowała nawet żadnym dowodem rzeczowym na poparcie swoich tez. Wszystko opierało się na zeznaniach więźniów, którym Łukasz K. wcześniej zaszkodził, likwidując ich system dystrybucji narkotyków.

Prokurator Jarosław Gajek zdawał się ignorować wszystkie te przesłanki. Odmawiał dołączenia do sprawy kolejnych materiałów dowodowych zgłaszanych przez funkcjonariusza. Tak jakby cały akt oskarżenia układał pod z góry założoną tezę. Dopiero na sali sądowej zaczęły wychodzić na jaw kolejne absurdy.

Prokurator Jarosław Gajek

całość artykułu:kliknij 

Komentarze (0)
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze!