Media ujawniły, że rząd chce zmienić zasady zwalniania z tzw. tajemnic zawodowych – już nie tylko niezależny sąd, ale także prokurator miałby decydować, że adwokat, notariusz, radca prawny i podatkowy, lekarz czy dziennikarz mogą zostać przesłuchani odnośnie faktów objętych dotąd z reguły tajemnicą wynikającą z wrażliwego charakteru usług świadczonych w ramach tych profesji.
Resortowi urzędnicy próbują przekonywać, że celem pomysłu jest przyspieszenie postępowania i zmniejszenie obciążenia sądów.Prokurator zwalnia z tajemnicy zawodowejA przecież prokurator, który ma otrzymać tyle władzy, jest funkcjonariuszem aparatu ścigania ściśle podległym swojemu szefowi – prokuratorowi generalnemu. Tym zaś jest obecnie minister sprawiedliwości, czyli polityk rządzącej partii bądź koalicji.
Sprowadza się przecież bowiem do demonstracji siły władzy i nadrzędnej pozycji prokuratury. Gdy zostanie wcielony w życie (a dlaczegóż by nie miał być wcielony), byle świeżo upieczony prokuratorski chłystek będzie mógł w majestacie resortowych przepisów (bo przecież nie prawa zgodnego z cywilizowanymi procedurami i Konstytucją RP) próbować upokorzyć doświadczonych obrońców, lekarzy czy dziennikarzy naleganiami, by złamali reguły obowiązujące w ich profesjach oraz nadużyli zaufania, jakim się cieszą wśród klientów, pacjentów czy rozmówców.
Obywatel samotny w starciu z aparatem władzy
To jednak nie honor zawodów zaufania publicznego i ich społeczny status jest najważniejszy. Otóż w wyniku proponowanych przez Ziobrę i spółkę zmian najbardziej ucierpią, co najistotniejsze, właśnie obywatele szukający pomocy prawnej, medycznej czy dziennikarskiej. To ich sekrety, często delikatne, bo dotyczące choćby sfery prywatności, są zagrożone. Nie mówiąc już – w przypadku tajemnicy adwokackiej czy radcowskiej – o prawie do obrony i rzetelnego procesu sądowego.
To obywatel w starciu z aparatem władzy będzie czuł się pozbawiony wsparcia, a więc bezbronny. I o to chodzi.